poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Cztery



                Cała ta sytuacja była bardzo komiczna. Gdyby w tym momencie ktoś, ktokolwiek, nawet Pani Norris, wszedłby do środka komnaty, oślepłby, po czym uciekłby z krzykiem wprost do Zakazanego Lasu, wpadając w śmiertelne objęcia dzieci Aragoga. Jednak na wątpliwe szczęście (chciałabym zobaczyć tego pechowca) nikt nie wszedł w tym momencie do sali.
                Snape wpatrywał się w hipnotyzujące oczy uczennicy, nie wiedząc, co powiedzieć. Wreszcie, po chwili ciszy, która dla Hermiony ciągnęła się w nieskończoność, Mistrz Eliksirów przemówił.
- Ja... - zaczął. Jego głos wcale nie przypominał tonu pewności, jaką wykazywał na lekcjach. W tym momencie Severus był skrępowany i niepewny. Po chwili ponownie spróbował podjąć swój monolog – wyjdź   jego ton odzyskał swój zwyczajny ton, a sam Snape zorientował się, że trzyma cały czas Gryfonkę za rękę. Niezwłocznie ją puścił – zaszła fatalna pomyłka.
                Hermiona wpatrywała się w swojego mentora szeroko otwartymi czekoladowymi oczyma. W momencie, gdy Mistrz Eliksirów ją puścił, poczuła dziwną pustkę, jakby jego dłoń na jej ręce była brakującym elementem w jej życiu. Dziewczyna pośpiesznie potrząsnęła głową i bez słowa wyszła z Sali, kierując się do Łazienki Prefektów, aby zażyć bardzo długiej kąpieli, podczas której poukłada sobie wszystkie myśli, których nie było mało. W jej głowie wcale nie majaczyły obrazy pijanego Dracona, który rozmawiał z powietrzem, lecz myśli skupiły się wokół nieco starszej osoby płci przeciwnej – profesora Snapea. Dziewczyna za wszelką cenę próbowała rozwikłać to dziwne uczucie pozornej pustki po puszczeniu jej ręki przez Nietoperza.
                Chwilę później, gdy siedziała w wannie wypełnionej po same brzegi malinowo-miętową pianą, zamknęła oczy i z wysiłkiem starała się usunąć dziwne myśli ze swej głowy. Na nic te starania się nie zdały, a myśli, jak na złość, się namnożyły i aktualnie biegały po głowie brunetki z prędkością światła. Hermiona starała się przywoływać jak najbardziej racjonalne argumenty, lecz jej mózg się uparł i toczył swoje własne rozważania na temat Severusa. Zrezygnowana siódmoklasistka powoli otworzyła szerzej oczy, po czym upewniła się, że piana szczelnie ją zakrywa i zawołała donośnie:
- Marto!
                W ciągu ułamka sekundy z kranu, z którego wypływała piana o smaku czekolady, wynurzyła się przeźroczysta postać, która zawiesiła się w powietrzu, tuż nad Gryfonką.
- Usiądź obok mnie – poprosiła Hermiona, zwracając się w kierunku ducha.
                Jęcząca Marta była bardzo pomocna w chwilach, gdy dziewczyna potrzebowała prostej rozmowy. Owszem, Harry i Ron byli jej przyjaciółmi, lecz to byli mężczyźni, a, jak powszechnie wiadomo, przedstawiciele płci brzydkiej nie rozumieją kobiet. Duch uczennicy był przyjacielem brunetki. To Jęczącej Marcie Hermiona opowiadała o swojej pierwszej miłości – Wiktorze Krumie, który, jak się okazało, chciał ją za wszelką siłę zaciągnąć do łóżka. Dziewczyna opierała się tym zamiarom i w rezultacie Bułgar ją po prostu rzucił.
                Duch znacząco chrząknął, co przywróciło Hermionę i jej rozważania do łaźni.
- Marto, ja nie wiem, co się stało – zaczęła, czując, że się rumieni. Brunetka w myślach przeklęła swe mimowolne zachowanie, które Marta swoimi bystrymi oczyma od razu  wychwyciła, lecz nie skomentowała tego. Gryfonka podniosła oczy i spojrzała się na niecodzienną przyjaciółkę – Marto, ja nie wiem, co się ze mną dzieje. Chciałam tu przyjść prędzej, lecz… Profesor Snape – dziewczyna odczuwała zażenowanie. Odetchnęła i wzięła głęboki wdech – ionmniezaciągnąłisięprzymilał.
                Zdumiona Marta otworzyła szerzej oczy, cały czas wpatrując się w twarz brunetki.
- Co? – zapytała elokwentnie.
                W tym momencie Hermiona westchnęła i opowiedziała Marcie jedno ze swoich najdramatyczniejszych przeżyć, które miała „przyjemność” przeżyć. Po chwili obie dziewczyny zaczęły głośno rozmawiać na temat czarnych włosów Snapea, czarnej szaty, czarnych butów, czarnych spodni i siwych majtek w czasach jego młodości.
                Hermiona przestała odczuwać zażenowanie, ponieważ, najprościej w świecie, zapomniała o niezręcznej sytuacji i oddała się całkowicie śmiechom z przyjaciółką, które pochłonęły dobrą godzinę, po której to Hermiona uświadomiła sobie, że musi pośpiesznie wracać do dormitorium, aby następnego ranka kontaktować i rozumieć, co się do niej mówi.
                Dziewczyna pożegnawszy się z Martą pobiegła do Pokoju Wspólnego Gryfonów, aby po chwili znaleźć się w mięciutkim łóżku i oddać się w objęcia Morfeusza.
***
                W tym czasie Profesor Snape obmyślał plan szlabanu dla Gryfonki, która ostatnio zbyt często na niego wpadała, do tego przeklinała w obecności wielmożnego Nietoperka, a ponadto była Gryfonką, a Gryfoni to zło konieczne i trzeba hamować ich Gryfonowe zapędy, bo będą jak sam Godryk Griffindor, a z takimi ciężko wytrzymać. Co się dziwić Salazarowi Slytherinowi, że wybudował własną komnatę tajemnic, skoro musiał się zadawać z takim czubkiem i napaleńcem? Była to normalna reakcja…
A co się tyczy samej Gryfonki… Severus Snape ze znikomym uśmiechem na twarzy i milionem myśli w głowie, opracował karę dla dziewczyny. Zacznie na niego uważać, oj zacznie.
***
Następnego ranka grawitacja łóżka była tak silna, że brązowowłosa dziewczyna zamieszkująca dormitorium Gryfonów nie miała najmniejszej ochoty wstawać. Nie pomagał jej fakt, że przez najbliższą godzinę będzie musiała wysłuchiwać ceremonii przydziału, a zaraz po tym jakże doniosłym wydarzeniu odbędą się normalne lekcje. Wieczorem jednak czekała na Hermionę niespodzianka przygotowana przez Mistrza Eliksirów, która nie była ani miła ani przyjemna.
Po kilkuminutowym wylegiwaniu się we własnym łożu i wpatrywaniu się w cudowny sufit pomalowany w biało-białe wzorki, dziewczyna podniosła głowę i z jakże radosnym ‘o kurwa’ w pośpiechu wstała.
Spytacie, co było przyczyną tak brzydkiego wypowiedzenia się przez dziewczynę. Już Wam mówię – fakt, że była sama w dormitorium, a co za tym szło – wszyscy udali się na śniadanie i ceremonię przydziału.
Hermiona latała po łazience przy sypialni jak oszalała. Szukała... Jakże ważnej dla jej zębów – nici dentystycznej. Wiadomo, jeżeli się ma rodziców dentystów, siła wyższa zmusza do dbania o zęby, bo w innym przypadku własna matka może torturować ukochane dziecko na niezbyt przyjaźnie wyglądającym foteliku. A co się tyczy samej Gryfonki… W akcie desperacji machnęła ręką i jedynie umyła zęby pięcioma różnymi rodzajami past do zębów, po czym w ekspresowym tempie się ubrała i wybiegła z Pokoju Wspólnego w kierunku Wielkiej Sali.
Tego dnia, jak chciał pech, drzwi były zamknięte, więc dziewczyna nie mogła wejść niezauważona. Z trudem ustała tuż przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami i z użyciem dużej siły, popchnęła je, modląc się o to, żeby nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Oczywiście rzeczy martwe nie są zbyt posłuszne, co potwierdza doniosły skrzyp wiekowych wrót Wielkiej Sali. W ułamku sekundy, wszyscy uczniowie i nauczyciele zwrócili głowy w kierunku brunetki. Zrobił to też blady jak ściana chłopiec mający na głowie Tiarę Przydziału.
Ku niezadowoleniu dziewczyny, dyrektor szkoły wpatrywał się w nią przeszywającym wzrokiem, który mówił dużo o tym, czego się Gryfonka może spodziewać na wieczornym szlabanie...


***
Wiem, się ociągam i w ogóle jestem be :<
Obiecuję poprawę !!

5 komentarzy:

  1. Nie jesteś be, a opowiadanie jest super! I mówię to JA, czylia Ta, Która w Ostatnim Czasie Nie Przeczuytała Żadnego Dramione.
    Trzeba nadrobić powoli zaległości.
    Jest super .
    <3
    Love it!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję Cię do The Versatile Blogger! Więcej informacji na
    http://milosc-wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/2013/04/the-versatile-blogger.html
    Pozdrawiam i życzę Weny!
    Shadii :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ten blog to cudo! normalnie co chwila śmiech na sali! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Geennialne...stanowczym ruchem dotykam odnośnika. Ciekawe czy będzie ciekawe. Po chwili po całym domu roznosi się mój jakże (nie)perlisty śmiech, a zaraz po nim co zabawniejszy fragment z twoich notek. Potem jest już tylko... Właśnie... CO? Chyba pustka i depresja. Poproszę nn.
    Finite
    wojna-zartow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nn się pisze ;)) jak na razie jestem na etapie Wenia, więc jestem szczęśliwa : 3

      Usuń