Cała ta
sytuacja była bardzo komiczna. Gdyby w tym momencie ktoś, ktokolwiek, nawet
Pani Norris, wszedłby do środka komnaty, oślepłby, po czym uciekłby z krzykiem
wprost do Zakazanego Lasu, wpadając w śmiertelne objęcia dzieci Aragoga. Jednak
na wątpliwe szczęście (chciałabym zobaczyć tego pechowca) nikt nie wszedł w tym
momencie do sali.
Snape
wpatrywał się w hipnotyzujące oczy uczennicy, nie wiedząc, co powiedzieć.
Wreszcie, po chwili ciszy, która dla Hermiony ciągnęła się w nieskończoność,
Mistrz Eliksirów przemówił.
- Ja... - zaczął. Jego głos wcale nie przypominał tonu
pewności, jaką wykazywał na lekcjach. W tym momencie Severus był skrępowany i
niepewny. Po chwili ponownie spróbował podjąć swój monolog – wyjdź – jego
ton odzyskał swój zwyczajny ton, a sam Snape zorientował się, że trzyma cały
czas Gryfonkę za rękę. Niezwłocznie ją puścił – zaszła fatalna pomyłka.
Hermiona
wpatrywała się w swojego mentora szeroko otwartymi czekoladowymi oczyma. W
momencie, gdy Mistrz Eliksirów ją puścił, poczuła dziwną pustkę, jakby jego
dłoń na jej ręce była brakującym elementem w jej życiu. Dziewczyna pośpiesznie
potrząsnęła głową i bez słowa wyszła z Sali, kierując się do Łazienki
Prefektów, aby zażyć bardzo długiej kąpieli, podczas której poukłada sobie
wszystkie myśli, których nie było mało. W jej głowie wcale nie majaczyły obrazy
pijanego Dracona, który rozmawiał z powietrzem, lecz myśli skupiły się wokół
nieco starszej osoby płci przeciwnej – profesora Snapea. Dziewczyna za wszelką
cenę próbowała rozwikłać to dziwne uczucie pozornej pustki po puszczeniu jej
ręki przez Nietoperza.
Chwilę
później, gdy siedziała w wannie wypełnionej po same brzegi malinowo-miętową
pianą, zamknęła oczy i z wysiłkiem starała się usunąć dziwne myśli ze swej
głowy. Na nic te starania się nie zdały, a myśli, jak na złość, się namnożyły i
aktualnie biegały po głowie brunetki z prędkością światła. Hermiona starała się
przywoływać jak najbardziej racjonalne argumenty, lecz jej mózg się uparł i
toczył swoje własne rozważania na temat Severusa. Zrezygnowana siódmoklasistka
powoli otworzyła szerzej oczy, po czym upewniła się, że piana szczelnie ją
zakrywa i zawołała donośnie:
- Marto!
W ciągu
ułamka sekundy z kranu, z którego wypływała piana o smaku czekolady, wynurzyła
się przeźroczysta postać, która zawiesiła się w powietrzu, tuż nad Gryfonką.
- Usiądź obok mnie – poprosiła Hermiona, zwracając się w
kierunku ducha.
Jęcząca
Marta była bardzo pomocna w chwilach, gdy dziewczyna potrzebowała prostej
rozmowy. Owszem, Harry i Ron byli jej przyjaciółmi, lecz to byli mężczyźni, a,
jak powszechnie wiadomo, przedstawiciele płci brzydkiej nie rozumieją kobiet.
Duch uczennicy był przyjacielem brunetki. To Jęczącej Marcie Hermiona
opowiadała o swojej pierwszej miłości – Wiktorze Krumie, który, jak się
okazało, chciał ją za wszelką siłę zaciągnąć do łóżka. Dziewczyna opierała się
tym zamiarom i w rezultacie Bułgar ją po prostu rzucił.
Duch
znacząco chrząknął, co przywróciło Hermionę i jej rozważania do łaźni.
- Marto, ja nie wiem, co się stało – zaczęła, czując, że się
rumieni. Brunetka w myślach przeklęła swe mimowolne zachowanie, które Marta
swoimi bystrymi oczyma od razu
wychwyciła, lecz nie skomentowała tego. Gryfonka podniosła oczy i
spojrzała się na niecodzienną przyjaciółkę – Marto, ja nie wiem, co się ze mną
dzieje. Chciałam tu przyjść prędzej, lecz… Profesor Snape – dziewczyna
odczuwała zażenowanie. Odetchnęła i wzięła głęboki wdech –
ionmniezaciągnąłisięprzymilał.
Zdumiona
Marta otworzyła szerzej oczy, cały czas wpatrując się w twarz brunetki.
- Co? – zapytała elokwentnie.
W tym
momencie Hermiona westchnęła i opowiedziała Marcie jedno
ze swoich najdramatyczniejszych przeżyć, które miała „przyjemność” przeżyć. Po
chwili obie dziewczyny zaczęły głośno rozmawiać na temat czarnych włosów Snapea,
czarnej szaty, czarnych butów, czarnych spodni i siwych majtek w czasach jego
młodości.
Hermiona
przestała odczuwać zażenowanie, ponieważ, najprościej w świecie, zapomniała o
niezręcznej sytuacji i oddała się całkowicie śmiechom z przyjaciółką, które pochłonęły
dobrą godzinę, po której to Hermiona uświadomiła sobie, że musi pośpiesznie
wracać do dormitorium, aby następnego ranka kontaktować i rozumieć, co się do niej mówi.
Dziewczyna pożegnawszy się z
Martą pobiegła do Pokoju Wspólnego Gryfonów, aby po chwili znaleźć się w
mięciutkim łóżku i oddać się w objęcia Morfeusza.
***
W tym
czasie Profesor Snape obmyślał plan szlabanu dla Gryfonki, która ostatnio zbyt
często na niego wpadała, do tego przeklinała w obecności wielmożnego
Nietoperka, a ponadto była Gryfonką, a Gryfoni to zło konieczne i trzeba
hamować ich Gryfonowe zapędy, bo będą jak sam Godryk Griffindor, a z takimi ciężko
wytrzymać. Co się dziwić Salazarowi Slytherinowi, że wybudował własną komnatę
tajemnic, skoro musiał się zadawać z takim czubkiem i napaleńcem? Była to
normalna reakcja…
A co się tyczy samej Gryfonki…
Severus Snape ze znikomym uśmiechem na twarzy i milionem myśli w głowie,
opracował karę dla dziewczyny. Zacznie na niego uważać, oj zacznie.
***
Następnego ranka grawitacja łóżka
była tak silna, że brązowowłosa dziewczyna zamieszkująca dormitorium Gryfonów nie
miała najmniejszej ochoty wstawać. Nie pomagał jej fakt, że przez najbliższą
godzinę będzie musiała wysłuchiwać ceremonii przydziału, a zaraz po tym jakże
doniosłym wydarzeniu odbędą się normalne lekcje. Wieczorem jednak czekała na
Hermionę niespodzianka przygotowana przez Mistrza Eliksirów, która nie była ani
miła ani przyjemna.
Po kilkuminutowym wylegiwaniu się
we własnym łożu i wpatrywaniu się w cudowny sufit pomalowany w biało-białe
wzorki, dziewczyna podniosła głowę i z jakże radosnym ‘o kurwa’ w pośpiechu
wstała.
Spytacie, co było przyczyną tak
brzydkiego wypowiedzenia się przez dziewczynę. Już Wam mówię – fakt, że była
sama w dormitorium, a co za tym szło – wszyscy udali się na śniadanie i
ceremonię przydziału.
Hermiona latała po łazience przy
sypialni jak oszalała. Szukała... Jakże ważnej dla jej zębów – nici dentystycznej.
Wiadomo, jeżeli się ma rodziców dentystów, siła wyższa zmusza do dbania o zęby,
bo w innym przypadku własna matka może torturować ukochane dziecko na niezbyt przyjaźnie
wyglądającym foteliku. A co się tyczy samej Gryfonki… W akcie desperacji machnęła
ręką i jedynie umyła zęby pięcioma różnymi rodzajami past do zębów, po czym w
ekspresowym tempie się ubrała i wybiegła z Pokoju Wspólnego w kierunku Wielkiej
Sali.
Tego dnia, jak chciał pech, drzwi
były zamknięte, więc dziewczyna nie mogła wejść niezauważona. Z trudem ustała
tuż przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami i z użyciem dużej siły, popchnęła je,
modląc się o to, żeby nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Oczywiście rzeczy
martwe nie są zbyt posłuszne, co potwierdza doniosły skrzyp wiekowych wrót
Wielkiej Sali. W ułamku sekundy, wszyscy uczniowie i nauczyciele zwrócili głowy
w kierunku brunetki. Zrobił to też blady jak ściana chłopiec mający na głowie
Tiarę Przydziału.
Ku niezadowoleniu dziewczyny,
dyrektor szkoły wpatrywał się w nią przeszywającym wzrokiem, który mówił dużo o
tym, czego się Gryfonka może spodziewać na wieczornym szlabanie...
***
Wiem, się ociągam i w ogóle jestem be :<
Obiecuję poprawę !!
Nie jesteś be, a opowiadanie jest super! I mówię to JA, czylia Ta, Która w Ostatnim Czasie Nie Przeczuytała Żadnego Dramione.
OdpowiedzUsuńTrzeba nadrobić powoli zaległości.
Jest super .
<3
Love it!
Nominuję Cię do The Versatile Blogger! Więcej informacji na
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/2013/04/the-versatile-blogger.html
Pozdrawiam i życzę Weny!
Shadii :D
ten blog to cudo! normalnie co chwila śmiech na sali! :D
OdpowiedzUsuńGeennialne...stanowczym ruchem dotykam odnośnika. Ciekawe czy będzie ciekawe. Po chwili po całym domu roznosi się mój jakże (nie)perlisty śmiech, a zaraz po nim co zabawniejszy fragment z twoich notek. Potem jest już tylko... Właśnie... CO? Chyba pustka i depresja. Poproszę nn.
OdpowiedzUsuńFinite
wojna-zartow.blogspot.com
nn się pisze ;)) jak na razie jestem na etapie Wenia, więc jestem szczęśliwa : 3
Usuń