czwartek, 17 stycznia 2013

Trzy



- Jesteeem nieśmiertelnyyyyy!!!!!!!!!!!!! – wył na cały Hogwart nie kto inny, jak pan Malfoy – jesteeeeem łatwowiernyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!! Jesteem pojebanyyyyyyyy!!!!!!!!! Nie, chwila – czknął – jakoś inaczej to szło…
Draco Malfoy usiadł pod ścianą obok portretu Grubej Damy, która aktualnie poszła plotkować.
- Jestem Bogiem – oho, Casanova się rozkręca – uświadom to sobie, sobie. Ty nie jesteś Bogiem. Tylko wyobraź to sobie, sobie – blondyn uśmiechnął się sam do siebie, po czym zaczął monolog – no widzisz, chłopie, jak chcesz, to potrafisz rzucić tekstem, że polakom skarpetki z klapkami spadają.
                W tym momencie w ramy obrazu powróciła Gruba Dama, która miała dość dyskusji o perfumach. Portret począł się przysłuchiwać tego, co mamrotał, Draco.
- No bo wiesz, chłopie – zaczął swe rozważania – kobietę trzeba umieć poderwać. Dobry bajer, dobra gadka, a nie, że siema, jestem Draco i drut mi stoi. Tak się nie da, Draco, trzeba mieć podejście – tłumaczy sam sobie – trzeba umieć kobiecie zamotać w głowie tak, żeby ona wiedziała, że to ona chce z tobą iść do łóżka, ale, żeby nie czuła twojego kija w bokserkach – kontynuował swój monolog – wtedy i jest łatwiejsza i nie poda ciebie o molestowanie czy próbę gwałtu... A, jeżeli, kobieta jest zajęta, to jest trudniejsza do zdobycia, ale pamiętaj, Draco, że nie ma takiego wagonu, którego nie dałoby się odczepić – chłopak westchnął, po czym kontynuował – ahh, Draco, jesteś taki mądry, że tę myśl w ramkę trzeba oprawić. Muszę wysłać sowę do ojca. Powiesi on to sobie na ścianie i będzie dumny, że ma ojca mędrca… - chyba chłopak się zamotał -… to znaczy syna, ale syn ma ojca, a ojciec ma syna i go kocha…
                Gruba Dama jeszcze kilkanaście minut przysłuchiwała się pogawędkom Draco ze samym sobą, ale im dłużej słuchała, tym bardziej się robiła głupia. Wreszcie, na znak tego, iż nic nie ogarnia, opuściła swój obraz i poszła do swoich towarzyszek, które aktualnie dyskutowały na temat zaklęć broniących przed ciążą. Pocichutku ustała za jedną z nich i zaczęła się przysłuchiwać szeptom.
 - No, bo wiesz… - zaczęła Laverne de Montmorency* – ja raz próbowałam, ale podczas rzucania zaklęcia, pękła mi różdżka i nie mogłam rzucić zaklęcia i zaszłam w ciążę… Myślę, że nie jest to dobry pomysł. Ale, z tego, co mi wiadomo, jeżeli kogoś się zmusiło do wypicia mojego eliksiru, to prawdopodobieństwo zostania rodzicami, radykalnie spada... – postać w obrazie się zamyśliła…
- To może zaczniemy taki świetny biznes? Zostaniemy burdel mamami, zatrudnimy dziewczyny i wtedy one nie będą zachodzić, a kasa będzie! – olśniło jedną z nich.
                Druga z kobiet ochoczo wyeksponowała swój… dosyć zwisający biust, po czym z szerokim uśmiechem na ustach oświadczyła, że ona będzie odpowiedzialna za reklamę Pierwszego Hogwardzkiego Burdelu.
                Gruba Dama na tę wieść ryknęła śmiechem, jednocześnie strasząc aspirujące Burdel Mamy. Jedna z nich uciekła do obrazu obok, gdzie stał niczego niespodziewający się koń, na którego wsiadła, po czym wykrzykując niezrozumiałe słowa, zagłębiła się w bezkresny las. Natomiast postać, która ledwo co zachciała reklamować Burdel, schowała się pod stół. W tym momencie muszę wypomnieć kobietce dodatkowe kilogramy, przez które (a może dzięki nim?) podniosła owy mebel plecami. Jedynie sprawczyni tego całego zamieszania pozostała niewzruszona, a nawet więcej – mówiąc kolokwialnie – pierdolnęła fochem o ścianę z przytupem i se poszła. Po drodze mamrotała, że nikt nie kocha Sida Leniwca, czy coś w tym stylu. Celem podróży obszernej kobietki był jej obraz na drzwiach prowadzących do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
                O owy obraz opierał się nie kto inny jak Draco Malfoy, który w lewej ręce trzymał butelkę Ognistej. Chłopina biedna znowu miała rozkminę…
- Hermiono – wychrypiał blondyn – jak piękne jest twe imię, tylko mugole wiedzą. Hermiono, gadam o tobie, bo to, czego się nasłuchałem od tych imbecyli, to by mogło pójść na dobry pornol. Ahh, Hermiono – przypominam, że Malfoy gada do butelki whisky, a czy widział on tam gryfonkę, to sam Salazar Slytherin raczy wiedzieć, ale kontynuujmy wywód Ślizgona – dobry pornol… w sumie sam pornol w sobie jest dobry. Ah pornole… Genialny w swej prostocie wynalazek mugoli… Ale wiesz, Hermiono…
- Tak? – odezwała się owa kobieta, do której gadał właśnie Ślizgon. Nie ukrywajmy, panna Granger była w niemałym szoku.
                Draco Malfoy w tym momencie zerwał się na równe nogi, cały czas wpatrując się w butelkę. Wybałuszył oczy, po czym pociągnął z gwinta Ognistą i dalej się wpatrywał w szkło.
- Japierdole, jeszcze nigdy do mnie butelka nie przemówiła – wyszeptał sam do siebie.
                Gryfonka podeszła do utlenionego chłopaka, po czym uderzyła go siarczyście w twarz, na co Gruba Dama zaczęła bić brawa. Siedemnastolatek trzymając się za policzek jedną ręką, w drugiej dzierżąc uciekł z miejsca zbrodni.
***
                Chłopak ostatkami sił zszedł do lochów, po czym udał się do swojego dormitorium. Już miał hollywoodzko pierdolnąć się na łoże i wstać dopiero rano, ale poczuł konieczną potrzebę skorzystania z toalety. Ale wiadomo – Draco nie nazywałby się Draco, gdyby nie spojrzał w lustro.
Japierdole, co to jest?! Ja się pytam, co to kurwa jest?! Nie dość, że to była kobieta, to jeszcze gryfona i szlama i narobiła mi takie malino limo, że się przez najbliższe dwa tygodnie na oczy ludzi nie pokażę! Zdechnę z głodu! Sam, samotny, osamotniony, a ta szlama będzie reputację sobie budować na gruzach mojej!
Chłopak spojrzał ponownie w lustro, po czym zmarnowany poszedł załatwić swoje potrzeby, aż wreszcie dotarł do łoża, gdzie rozłożył się niczym żaba na nenufarze.
Nie dane było długo młodemu Malfoyowi spać. Matka go zawsze uczyła, że potrzeb fizjologicznych się nie powinno hamować, więc biedaczysko bardzo, ale to bardzo niechętnie wynurzyło prawą stopę spod kołdry, po czym ją schował z powrotem. Jednak ciśnienie było na tyle duże, że postanowił wreszcie wstać. Z zamkniętymi oczyma ubrał kapcie, po czym (chyba, żeby było mu raźniej… nie wiem, co autor miał na myśli), zaczął sobie nucić.
- Kiedy życie daje kopa,
weź gazetę, idź do klopa.
Opuść deskę, zapal światło
i już wszystko idzie gładko.
Kurwa, chyba nie wszystko idzie gładko – skwitował blondyn.
                Pozwólcie, że opuścimy miejsce dumania siedemnastolatka. Niech sobie duma i do jutra.
***
Po szokującym spotkaniu Casanovy Hogwartu w nienajlepszej formie, Hermiona Granger w głębokim szoku zasiadła na sofie w Pokoju Wspólnym Gryfonów, aby przemyśleć to, co widziała przed portretem Grubej Damy. Widok ten był bardzo dziwny.
Ale co ten pacan robił? I dlaczego nadał MOJE imię butelce! A skąd on się wziął pod portretem Grubej Damy?! Przecież Nietoperek go zabrał, więc miał tą tlenioną fretkę na oku, więc skąd ten skurwysynek się tam wziął?!
Dziewczyna głęboko odetchnęła
- Hermiono, musisz iść się wykąpać. – Wyszeptała sama do siebie.
                Dziewczyna zebrała swoje bardzo zgrabne literki i ciężko wzdychając podreptała w stronę korytarza, aby zażyć swojej ulubionej, bąbelkowej kąpieli o zapachu malin. Otwierając drzwi usłyszała narzekania kobiety na obrazie. Zignorowała ją i czym prędzej podreptała w kierunku łazienki prefektów. Gryfonka tę drogę przemierzała dwa razy dziennie i nic nie mogło ją zaskoczyć. Z faktu, że było grubo po godzinie dwudziestej drugiej, nie zapalała różdżki i szła po ciemku nie wytwarzając żadnego dźwięku. W pewnym momencie czyjeś ręce ją złapały i zaciągnęły do jednej z pustych sal. Brutnetka była na tyle przestraszona, że krtań jej się zacisnęła i nie potrafiła wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Postać jedną ręką ciągnęła ją w głąb sali, ale dziewczyna stawiała opór.
- A ty kocico, arr – postać machnęła przed dziewczyną ręką.
                Chwila, moment, Hermiona, ty ten głos znasz, różdżka, gdzie jest ten jebany patyk?! Został w Pokoju Wspólnym. Głupia trąbo, czyj to jest głos, myśl, Hermiona, myśl.
- Profesor Snape? – zapytała zszokowana.
- Her… Granger? – odpowiedział elokwentnie, po czym zapalił różdżkę.
                Po zapaleniu światła oboje w ułamku sekundy odskoczyli od siebie jak oparzeni. Nie wiem, która z postaci była bardziej zaskoczona. Hermiona na widok zgrabnych nóg Mistrza Eliksirów w spodenkach, czy Snape na widok ładnie wyeksponowanych piersi dziewczyny. Oboje jednak spuścili głowy z zażenowania. Brutnetka odwróciła się na pięcie, po czym złapała za klamkę. Severus Snape złapał dziewczynę za rękę w momencie, gdy ona chciała otworzyć drzwi. Zaskoczona odwróciła się w jego stronę, a ich twarze były w pewnym momencie niebezpiecznie blisko. Nietoperek puścił rękę dziewczyny i cofnął się o krok, po czym wziął głęboki oddech, zupełnie, jakby chciał coś powiedzieć…


* Laverne de Montmorency – XIX wieczna czarownica, twórczyni Eliksiru Miłosnego



***
I jak się podoba?
Mam do Was taki mały apel, chciałabym znać wasze opinie wyrażone w konstruktywnych komentarzach ;) Ostatnio nic nie było i mi się smutno zrobiło :<

No nic, indżoj ! :)