Ceremonia Przydziału tym razem
minęła bez większych zamieszeń. Oprócz tego, że dziewczynę cały czas lustrował
wzrokiem Mistrz Eliksirów, było dobrze. Do stołu Gryfonów przysiadło się
kilkoro dzieci, które były niewiele wyższe od stołów. Zestresowani
pierwszoroczni siedzieli obok siebie i wybałuszonymi oczyma wpatrywali się na
starszaków dookoła.
Po
śniadaniu Hermiona otrzymała plan lekcji. Nie chodziła na wróżbiarstwo, lecz
wiedziała, że dzisiejszą pierwszą lekcję będzie miała ze Snapem, który nie
mógłby sobie odmówić przyjemności gnębienia Trójcy Świętej Gryffindoru.
Eliksiry
minęły z odjętymi punktami, lecz nie było ich dużo – jedynie pięć. Ron nie
potrafił powiedzieć, czym się dezynfekuje rany. Rudzielec wiedział, czym, lecz
nie wiedział, jak się to nazywa, co według Severusa Snape’a było szczytem
arogancji i niesubordynacji. Według nietoperka każdy powinien wiedzieć, iż był
to pastarafinum exgokengum, czego nawet sama chodząca wikipedia Hogwartu nie
wiedziała. Przez resztę lekcji, Mistrz Eliksirów był spokojny, co było bardzo
niepokojące. Względnego spokoju obawiała się Hermiona, która wieczorem miała
się stawić na szlabanie, który zarobiła, zanim dotarła na dobre do szkoły.
Sam
fakt, że Gryfonka dostała szlaban, był czymś dziwnym. Nigdy wcześniej nie
została ukarana przez nauczycieli, wręcz przeciwnie – zwykle nauczyciele ją
chwalili. A teraz co? Przez wszystkie lata w Hogwarcie pracowała na swój
wizerunek wzorowej uczennicy, a tym jednym wybrykiem to zaprzepaściła.
I teraz co, Hermiono? – mówiła sama do
siebie w myślach – staczasz się. Jeszcze
niedawno byłaś wzorcem, a teraz co? Za chwilę zamiast ocen Wybitnych, zaczniesz
dostawać Powyżej Oczekiwań, a stąd już krótka droga do alkoholizmu i spadnięcia
na poziom marginesu społecznego. To, że Ron sobie jakoś radzi, nie znaczy, że Ty
się zachowasz na tym samym poziomie. Co mama powie? Jak tata zareaguje. Ja nie
chcę wylądować w poprawczaku !! – na dobre zaczęła rozpaczać Gryfonka,
siedząc w cichym zaułku korytarza, który dosyć niedawno odkryła.
Fart,
bądź niefart chciał, że tę skrytkę Hermony znała również Luna, która lubiła
rozmawiać do ścian Hogwartu. Nie bez powodu nazywano Lunę mianem „PomyLuna”.
Dziewczyna wyraźnie odstawała od przeciętnego ucznia Hogwartu. Blondynka miała
swój własny świat i własne kredki, a ponadto wykazywała dziwne zapędy do
prowadzenia monologów z przedmiotami. Jeszcze tydzień temu dziewczyna zakochała
się w Piórze, które ją zdradziło z Kredką, która aktualnie jest w ciąży i
urodzi małe Kredątka bądź Piórzyczki.
Wracając
– rozpaczanie Hermiony przerwała Luna, która przyszła wyżalić się cegiełce ze
swoich rozterek życiowych, skutecznie przeszkadzając Gryfonce się skoncentrować
nad faktem, iż się stacza.
- On mnie zdradził – łkała Lovegood – po prostu zostawił i
zrobił dziecko innej. Ja chciałam poczekać. Nie lubię się śpieszyć, a on – krople
łez wylatywały blondynce ciurkiem, która pociągnęła nosem. Dźwięk był na tyle
głośny, iż rycerz, który aktualnie odpoczywał w swym obrazie, spadł z konia i
wrzeszczał „Na moje ramki, jak tak można ?!”. Oczywiście postać mężczyzny miała
na myśli to, jak można tak głośno wyć, lecz Luna tego nie wiedziała i
odpowiedziała, a raczej wyszlochała.
- Jednak można mnie TAK rzucić. Dlaczego?! – Luna cały czas
rozpaczała.
Hermiona
podniosła ostrożnie głowę i w ciszy zabrała swoją torbę, po czym ostrożnie, aby
nie wybijać Luny z jej naturalnego rytmu rozpaczy, odeszła w stronę Wielkiej
Sali, aby udać się na swą Ostatnią Wieczerzę.
***
Tuż po
posiłku dziewczyna udała się w stronę lochów Nietoperza. W skupieniu
przemierzała kolejne schody w dół, notując, iż z każdym stopniem, temperatura
się obniżała. Szybko jednak znalazła odpowiedź na pytanie, dlaczego tak było.
Gryfonka zastosowała dosyć popularne skróty myślowe. Profesor Snape chodził
niemal jak cień, bezszelestnie, a ponadto za nim zawsze się unosiła czarna peleryna,
a machając swymi „skrzydłami” sprawiał wrażenie, że jest jak nietoperz. A – jak
powszechnie wiadomo – nietoperze występują także jako wampiry, które z kolei
lubują się w zimnych pomieszczeniach, ponieważ, w innych przypadkach, ich ciała
by zgniły. Wampiryzm profesora Snape’a tłumaczyłby jego dziwne zachowanie i
śnieżnobiały kolor skóry. Dziewczyna doszła do wniosku, iż musi się spytać
Mistrza Eliksirów, czy przypadkiem nie jest owym dziwnym stworem.
Po
kilku minutach, Hermiona stała przed drzwiami prowadzącymi do sali, w której
się odbywały zajęcia eliksirów. Ostrożnie chwyciła klamkę i powoli otworzyła
ciężkie, dębowe drzwi, które uroczo zaskrzypiały. Przez ułamek sekundy Gryfonkę
przebiegła myśl, dlaczego każde drzwi w Hogwarcie wydają z siebie nieprzyjemny
dźwięk w najmniej spodziewanym momencie. Po momencie otworzyła szerzej wrota,
po czym, upewniając się, iż nie ma profesora Snape’a nigdzie w pobliżu, raźnym
krokiem ruszyła przed siebie, tuż do bram piekła. Nie zdążyła zapukać do drzwi,
kiedy Mistrz Eliksirów otworzył jej drzwi, uśmiechając się ponuro.
W tym momencie Hermiona wiedziała, że nie będzie to
przyjemny wieczór na herbatce u Severusa…
Sama
idea herbatki u profesora Snape’a była dosyć komicznym obrazem. Wyobraźmy sobie
Nietoperza siedzącego przy okrytym śnieżnobiałym obrusem stoliku, który popija
ze śnieżnobiałej filiżaneczki najprawdziwszą angielską herbatę z mlekiem,
której zapach wypełnia każdy kąt pomieszczenia, w którym się znajduje.
Hermiona
Granger razem z nami wyobraziła sobie ten moment i wzdrygnęła się, czego nie
omieszkał nie zauważyć jej towarzysz, który spojrzał się pytającym wzrokiem na
uczennicę, której przemknęła myśl, iż może powiedzieć o swej „fantazji”, jednak
się powstrzymała.
- Jest tu dosyć zimno, nie uważa pan? – spytała, czekając na
reakcję Mistrza, który jedynie wzruszył ramionami i podszedł po jakiś eliksir,
który zamierzał pytać. Hermiona kontynuując swój ciąg pytać, zebrała siły w
sobie i wypowiedziała historyczne słowa – wiem, że jest pan wampirem. – Severus
Snape, który akurat w tym momencie miał eliksir w ustach, zakrztusił się i
opluł nim Gryfonkę, która wybałuszyła oczy i zaczęła krzyczeć na nauczyciela.
- Co pan sobie wyobraża?! Tę bluzkę dostałam od mamy na moje
urodziny, a pan je tak po prostu opluł! Niech pan zahamuje swoje odruchy i
przestanie na mnie pluć!
Severus jedynie zlustrował Gryfonkę wzrokiem.
- Ty zaczęłaś mnie oblewać, a ponadto… ja wampirem? Ha, ha,
ha – zaśmiał się ostentacyjnie, po czym kontynuował – oddaj różdżkę. Podłoga w
Sali Eliksirów wymaga wyszorowania. Trzeba umyć wszystkie kociołki, bo się
zabrudziły, a ponadto zetrzeć kurze. Jutro Sala ma lśnić i się błyszczeć. Podobno
mugolom sprzątanie idzie lepiej i szybciej niż czarodziejom.
Mężczyzna
obrócił się na pięcie i udał się do swego łoża, aby zaznać snu. A Hermiona… No
cóż. Musiała sprzątać.
Jeszcze raz ten czarny
kretyn wytknie mi, że jestem córką mugoli, to zabiorę go na spotkanie z
szamponem! – mówiła w myślach Hermiona sama do siebie – co on sobie wyobraża?! Jaszczurka podła! Do
tego muszę wyprać moją bluzeczkę, którą ten piździelec mi ubrudził. Ja mu
pokażę, nietoperzowi jebanemu. To, że on pochodzi z rodziny magicznej… Zaraz,
chwila! Muszę odwiedzić bibliotekę, ale zanim to zrobię…
***
Tym razem bardziej w terminie dodane :D
Idę coś poczytać ;)
Wesoła szósteczka się pisze :)