- Jesteeem nieśmiertelnyyyyy!!!!!!!!!!!!! – wył na cały
Hogwart nie kto inny, jak pan Malfoy – jesteeeeem
łatwowiernyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!! Jesteem pojebanyyyyyyyy!!!!!!!!! Nie, chwila –
czknął – jakoś inaczej to szło…
Draco Malfoy usiadł pod ścianą
obok portretu Grubej Damy, która aktualnie poszła plotkować.
- Jestem Bogiem – oho, Casanova się rozkręca – uświadom to
sobie, sobie. Ty nie jesteś Bogiem. Tylko wyobraź to sobie, sobie – blondyn
uśmiechnął się sam do siebie, po czym zaczął monolog – no widzisz, chłopie, jak
chcesz, to potrafisz rzucić tekstem, że polakom skarpetki z klapkami spadają.
W tym
momencie w ramy obrazu powróciła Gruba Dama, która miała dość dyskusji o
perfumach. Portret począł się przysłuchiwać tego, co mamrotał, Draco.
- No bo wiesz, chłopie – zaczął swe rozważania – kobietę
trzeba umieć poderwać. Dobry bajer, dobra gadka, a nie, że siema, jestem Draco
i drut mi stoi. Tak się nie da, Draco, trzeba mieć podejście – tłumaczy sam
sobie – trzeba umieć kobiecie zamotać w głowie tak, żeby ona wiedziała, że to
ona chce z tobą iść do łóżka, ale, żeby nie czuła twojego kija w bokserkach –
kontynuował swój monolog – wtedy i jest łatwiejsza i nie poda ciebie o
molestowanie czy próbę gwałtu... A, jeżeli, kobieta jest zajęta, to jest
trudniejsza do zdobycia, ale pamiętaj, Draco, że nie ma takiego wagonu, którego
nie dałoby się odczepić – chłopak westchnął, po czym kontynuował – ahh, Draco,
jesteś taki mądry, że tę myśl w ramkę trzeba oprawić. Muszę wysłać sowę do
ojca. Powiesi on to sobie na ścianie i będzie dumny, że ma ojca mędrca… - chyba
chłopak się zamotał -… to znaczy syna, ale syn ma ojca, a ojciec ma syna i go
kocha…
Gruba
Dama jeszcze kilkanaście minut przysłuchiwała się pogawędkom Draco ze samym
sobą, ale im dłużej słuchała, tym bardziej się robiła głupia. Wreszcie, na znak
tego, iż nic nie ogarnia, opuściła swój obraz i poszła do swoich towarzyszek,
które aktualnie dyskutowały na temat zaklęć broniących przed ciążą. Pocichutku
ustała za jedną z nich i zaczęła się przysłuchiwać szeptom.
- No, bo wiesz… -
zaczęła Laverne de Montmorency* – ja raz próbowałam, ale podczas rzucania
zaklęcia, pękła mi różdżka i nie mogłam rzucić zaklęcia i zaszłam w ciążę…
Myślę, że nie jest to dobry pomysł. Ale, z tego, co mi wiadomo, jeżeli kogoś
się zmusiło do wypicia mojego eliksiru, to prawdopodobieństwo zostania
rodzicami, radykalnie spada... – postać w obrazie się zamyśliła…
- To może zaczniemy taki świetny biznes? Zostaniemy burdel
mamami, zatrudnimy dziewczyny i wtedy one nie będą zachodzić, a kasa będzie! –
olśniło jedną z nich.
Druga z
kobiet ochoczo wyeksponowała swój… dosyć zwisający biust, po czym z szerokim
uśmiechem na ustach oświadczyła, że ona będzie odpowiedzialna za reklamę
Pierwszego Hogwardzkiego Burdelu.
Gruba
Dama na tę wieść ryknęła śmiechem, jednocześnie strasząc aspirujące Burdel
Mamy. Jedna z nich uciekła do obrazu obok, gdzie stał niczego niespodziewający
się koń, na którego wsiadła, po czym wykrzykując niezrozumiałe słowa, zagłębiła
się w bezkresny las. Natomiast postać, która ledwo co zachciała reklamować
Burdel, schowała się pod stół. W tym momencie muszę wypomnieć kobietce
dodatkowe kilogramy, przez które (a może dzięki nim?) podniosła owy mebel
plecami. Jedynie sprawczyni tego całego zamieszania pozostała niewzruszona, a
nawet więcej – mówiąc kolokwialnie – pierdolnęła fochem o ścianę z przytupem i
se poszła. Po drodze mamrotała, że nikt nie kocha Sida Leniwca, czy coś w tym
stylu. Celem podróży obszernej kobietki był jej obraz na drzwiach prowadzących
do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
O owy
obraz opierał się nie kto inny jak Draco Malfoy, który w lewej ręce trzymał
butelkę Ognistej. Chłopina biedna znowu miała rozkminę…
- Hermiono – wychrypiał blondyn – jak piękne jest twe imię,
tylko mugole wiedzą. Hermiono, gadam o tobie, bo to, czego się nasłuchałem od
tych imbecyli, to by mogło pójść na dobry pornol. Ahh, Hermiono – przypominam,
że Malfoy gada do butelki whisky, a czy widział on tam gryfonkę, to sam Salazar
Slytherin raczy wiedzieć, ale kontynuujmy wywód Ślizgona – dobry pornol… w
sumie sam pornol w sobie jest dobry. Ah pornole… Genialny w swej prostocie
wynalazek mugoli… Ale wiesz, Hermiono…
- Tak? – odezwała się owa kobieta, do której gadał właśnie
Ślizgon. Nie ukrywajmy, panna Granger była w niemałym szoku.
Draco
Malfoy w tym momencie zerwał się na równe nogi, cały czas wpatrując się w
butelkę. Wybałuszył oczy, po czym pociągnął z gwinta Ognistą i dalej się
wpatrywał w szkło.
- Japierdole, jeszcze nigdy do mnie butelka nie przemówiła –
wyszeptał sam do siebie.
Gryfonka
podeszła do utlenionego chłopaka, po czym uderzyła go siarczyście w twarz, na
co Gruba Dama zaczęła bić brawa. Siedemnastolatek trzymając się za policzek
jedną ręką, w drugiej dzierżąc uciekł z miejsca zbrodni.
***
Chłopak
ostatkami sił zszedł do lochów, po czym udał się do swojego dormitorium. Już
miał hollywoodzko pierdolnąć się na łoże i wstać dopiero rano, ale poczuł
konieczną potrzebę skorzystania z toalety. Ale wiadomo – Draco nie nazywałby
się Draco, gdyby nie spojrzał w lustro.
Japierdole, co to jest?! Ja się pytam, co to kurwa jest?! Nie dość, że
to była kobieta, to jeszcze gryfona i szlama i narobiła mi takie malino limo,
że się przez najbliższe dwa tygodnie na oczy ludzi nie pokażę! Zdechnę z głodu!
Sam, samotny, osamotniony, a ta szlama będzie reputację sobie budować na
gruzach mojej!
Chłopak spojrzał ponownie w
lustro, po czym zmarnowany poszedł załatwić swoje potrzeby, aż wreszcie dotarł
do łoża, gdzie rozłożył się niczym żaba na nenufarze.
Nie dane było długo młodemu
Malfoyowi spać. Matka go zawsze uczyła, że potrzeb fizjologicznych się nie
powinno hamować, więc biedaczysko bardzo, ale to bardzo niechętnie wynurzyło
prawą stopę spod kołdry, po czym ją schował z powrotem. Jednak ciśnienie było
na tyle duże, że postanowił wreszcie wstać. Z zamkniętymi oczyma ubrał kapcie,
po czym (chyba, żeby było mu raźniej… nie wiem, co autor miał na myśli), zaczął
sobie nucić.
- Kiedy życie daje kopa,
weź gazetę, idź do klopa.
Opuść deskę, zapal światło
i już wszystko idzie gładko.
Kurwa, chyba nie wszystko idzie gładko – skwitował blondyn.
weź gazetę, idź do klopa.
Opuść deskę, zapal światło
i już wszystko idzie gładko.
Kurwa, chyba nie wszystko idzie gładko – skwitował blondyn.
Pozwólcie,
że opuścimy miejsce dumania siedemnastolatka. Niech sobie duma i do jutra.
***
Po szokującym spotkaniu Casanovy
Hogwartu w nienajlepszej formie, Hermiona Granger w głębokim szoku zasiadła na
sofie w Pokoju Wspólnym Gryfonów, aby przemyśleć to, co widziała przed
portretem Grubej Damy. Widok ten był bardzo dziwny.
Ale co ten pacan robił? I dlaczego nadał MOJE imię butelce! A skąd on
się wziął pod portretem Grubej Damy?! Przecież Nietoperek go zabrał, więc miał
tą tlenioną fretkę na oku, więc skąd ten skurwysynek się tam wziął?!
Dziewczyna głęboko odetchnęła
- Hermiono, musisz iść się wykąpać. – Wyszeptała sama do
siebie.
Dziewczyna
zebrała swoje bardzo zgrabne literki i ciężko wzdychając podreptała w stronę
korytarza, aby zażyć swojej ulubionej, bąbelkowej kąpieli o zapachu malin.
Otwierając drzwi usłyszała narzekania kobiety na obrazie. Zignorowała ją i czym
prędzej podreptała w kierunku łazienki prefektów. Gryfonka tę drogę
przemierzała dwa razy dziennie i nic nie mogło ją zaskoczyć. Z faktu, że było
grubo po godzinie dwudziestej drugiej, nie zapalała różdżki i szła po ciemku
nie wytwarzając żadnego dźwięku. W pewnym momencie czyjeś ręce ją złapały i
zaciągnęły do jednej z pustych sal. Brutnetka była na tyle przestraszona, że
krtań jej się zacisnęła i nie potrafiła wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
Postać jedną ręką ciągnęła ją w głąb sali, ale dziewczyna stawiała opór.
- A ty kocico, arr – postać machnęła przed dziewczyną ręką.
Chwila,
moment, Hermiona, ty ten głos znasz, różdżka, gdzie jest ten jebany patyk?! Został
w Pokoju Wspólnym. Głupia trąbo, czyj to jest głos, myśl, Hermiona, myśl.
- Profesor Snape? – zapytała zszokowana.
- Her… Granger? – odpowiedział elokwentnie, po czym zapalił
różdżkę.
Po
zapaleniu światła oboje w ułamku sekundy odskoczyli od siebie jak oparzeni. Nie
wiem, która z postaci była bardziej zaskoczona. Hermiona na widok zgrabnych nóg
Mistrza Eliksirów w spodenkach, czy Snape na widok ładnie wyeksponowanych
piersi dziewczyny. Oboje jednak spuścili głowy z zażenowania. Brutnetka
odwróciła się na pięcie, po czym złapała za klamkę. Severus Snape złapał
dziewczynę za rękę w momencie, gdy ona chciała otworzyć drzwi. Zaskoczona
odwróciła się w jego stronę, a ich twarze były w pewnym momencie niebezpiecznie
blisko. Nietoperek puścił rękę dziewczyny i cofnął się o krok, po czym wziął
głęboki oddech, zupełnie, jakby chciał coś powiedzieć…
* Laverne de Montmorency – XIX wieczna czarownica, twórczyni
Eliksiru Miłosnego
***
I jak się podoba?
Mam do Was taki mały apel, chciałabym znać wasze opinie wyrażone w konstruktywnych komentarzach ;) Ostatnio nic nie było i mi się smutno zrobiło :<
No nic, indżoj ! :)